Mahomet vs. Jezus, czy Jezus vs. Mahomet? Jak to z tą religią :-)
- tomaszwojkowski
- 15 gru 2018
- 4 minut(y) czytania

Religia jest ważna lub mniej ważna, albo nie jest ważna. Wszystko zależy od punktu widzenia, siedzenia i tego, co "wyssaliśmy z mlekiem matki". No właśnie...
Pamiętam jak dziś, kiedy babcia przed snem siadała ze mną (fajna babcia była w ogóle i na imię miała Helena) i kształtowała we mnie nie tylko cechy dobre, ale także zwracała uwagę na religię. Dziś mogę z całą stanowczością powiedzieć, że nie była to cecha babci z tamtych lat (babci Heleny), jak można to sobie wyobrazić. Mam na myśli czasy (lata osiemdziesiąte) kiedy wszyscy zasuwali do kościoła w niedzielę w odświętnych strojach i modlili się, albo udawali że się modlą.
Babcia jak na tamte czasy bała bardzo "wyluzowana", ale w tym całym wyluzowaniu uczyła mnie, co dobre, co złe, jak się modlić, co to "Anioł Struż".... Dziś chyba do końca tej modlitwy bym nie powtórzył.
Podobnie jest w Emiratach. Z pradziada na dziada, z ojca na syna religia jest przekazywana, jak eliksir, bez którego nie da się żyć. Taka jest teoria! Jaka jest praktyka?
Taka jak w Europie. Są Ci, dla których tutejszy "Bóg" jest bardzo ważny i są tacy, których na wprost można nazwać "lokalnymi ateistami". Wiedzą, że jest religia, jest Islam, ale nie praktykują, jak większość z nas w Europie.
Ta "kultura" niewiary, czyli swego rodzaju "wiara" stała się czymś naturalnym, swego rodzaju "rakiem" współczesnej kultury i wiary, ludzi kosmopolitycznych, dla których wiara jest po prostu wymiarem osobistym, a nie koniecznością, czy obowiązkiem bycia co piątek (Islam) w Meczecie.
Niesamowite jest to, jak rozmawia się z nimi (lokalesami) i obserwuje się lokalne życie. Płynie błogo, jak w Europie, a kiedy włączamy guzik pod tytułem "wiara", niektórzy wylewają z siebie to wszystko, co wpoiła w ich kultura i rodzina, a niektórzy mówią na wprost, że Islam, Meczet jest czymś o czym wiedzą, ale niekoniecznie w to wierzą.
Czy są bardziej Europejscy niż nam się wydaje? Niekoniecznie! Naturalne jest to, że czują tak samo jak my Europejczycy, oceniają tak samo, oddychają tak jak my i mają swoje osobiste, subiektywne podejście do tego tematu! Na całe szczęscie :-)
Każda kultura wymaga zrozumienia i dystansu w podejściu do pewnych zachowań i obyczajów. Dla nas jest to czasami niezrozumiałe, że Emiratczyk kocha swoją Mamę tak bardzo, że ja nie jestem w stanie tego zrozumieć. Przecież w Europie, a zwłaszcza w Polsce z domu rodzinnego chce się "uciec" jak najszybciej, chce się być dorosłym, itd., bardzo często odcinając "układy rodzinne" dla własnego zdrowia i lepszego samopoczucia. Tutaj jest zupełnie inaczej! 180 stopni w drugą stronę i jak najczęsciej w domu rodzinnym, u boku mamy, a jeżeli się da to cały czas z mamą :-)
Emiratczycy inaczej postrzegają Rodzinę, dla których ta rodzina jest po po prostu przez duże "R", inaczej patrzą na "religię" i Mahometa. Czasami mam wrażenie, że mimo sytuacji, kiedy można spotkać przysłowiowych "outsider'ów" to jednak większość lokalesów "śpi z Koranem", a wiara jest dla nich czymś co mogę określić mianem "pokarmu". Każdy z nas potrzebuje wody do życia, Emiratczycy czy to w bardziej czy mniej podkreślony sposób potrzebują "Koranu", bo wyssali to po prostu z "mlekiem matki".
Mimo całej "hipokryzji" towarzyszącej temu zjawisku, jest to piękne, że moi Przyjaciele potrafią pielęgnować tradycję i religię w taki, a nie inny sposób. Zazdroszczę im tego. Łączą w swoisty sposób to co najważniejsze, tj. tak wielką bliskość rodzinną z wiarą, co uzupełnia się wzajemnie w 100%. Celebrują czas z rodzicami i rodzeństwem w zupełnie inny sposób, niż to jak my robimy w Europie.
Cóż. Robimy tak jak chcemy, tak jak lubimy, to czego potrzebujemy, niezależnie od czasu, miejsca, czy okoliczności. Niesamowite jest to, jak nasze wewnętrzne potrzeby determinują te zachowania, jak religia kształtuje nasze potrzeby i zachowania. Emiratczycy, "dzieląc ich" na tych mniej czy bardziej ortodoksyjnych, mogę śmiało powiedzieć, że mają mimo wszystko większe potrzeby w tym zakresie, niż my Polacy, czy Europejczycy. "Pędzimy", a dokładnie niektórzy z nas do kościoła, aby oddać się modlitwie, ale modlitwa dla Emiratczyka jest tak jak pisałem wcześniej, eliksirem, wodą. Nieważne gdzie jesteś, wybija "ta godzina" i "wyłączasz" się, aby spotkać się z Mahometem.

Lot z Paryża do Dubaju, A380. Zaraz po starcie, pierwszy spacer w samolocie po godzinie 14:30 czasu paryskiego, czyli po godzinie 17:30 czasu w Emiratach. Innymi słowy czas Maghrib (modlitwa po 17:30). Niesamowite, jak wiara wyzwala w człowieku potrzebę bycia z "Bogiem" i rozmowy, nieważne gdzie się jest i co się robi w tym momencie.

Jak odnaleźć się w samolocie? Gdzie jest Mekka? W tym samolocie znajdziesz kompas i wiesz w którym kierunku zwrócić się. Nieważne ile masz lat, co robisz i gdzie jesteś (np. w A380), ważne jest, że możesz zaspokoić wewnętrzną potrzebę bycia z "Bogiem".

Mój towarzysz podróży jest / był w wieku 30 stu paru lat i jak widać miał ogromną potrzebę bycia z Mahometem. Nie wiem w sumie co napisać. Niesamowite zjawisko? Niesamowita sytuacja? Niecodzienna sytuacja?
Być może dla nas niecodzienna sytuacja, że w samolocie młody facet oddaje się duchowym potrzebom, ale jakże w tym wszystkim naturalna sytuacja dla tego właśnie człowieka i dla tych Emiratczyków, których udało mi się poznać. Potrzeba duchowa jest naważniejsza i niesamowite jest to, że w zestawieniu z ich "narodowym" spokojem ducha tworzy to wszystko jedną wielką harmonię i spójność.
Jak ich się pozna bliżej, to właśnie tacy są. Wierzący, oddani, pomocni i przyjacielscy. Tacy, jakim był Mahomet, albo jakim jest nadal Mahomet w ich sercach.



Komentarze